niedziela, 25 maja 2014

Syndrom Czarnej Stopy

Latem mam zawsze czarne stopy.
 Oprócz tych mrówek pod prysznicem, o których wspominałam tutaj, to również te moje czarne stopy są równoznaczne z tym, że wreszcie ciepło i letnio. Kilka dni temu leżałam sobie bardzo  późnym wieczorem na brzuchu, już w sypialni,  coś tam podczytywałam zamaszyście machając nogami. Wchodzi K i od drzwi już kręci z głową z dezaprobatą -  "Ty chyba nie zamierzasz z TAKIMI stopami kłaść się do łóżka???"  - a co , brzydkie? ;) - "czarne kochanie, czarne - co ty na bosaka po podwórzu latasz???".
Ano tak, tak właśnie robię. Kapci nienawidzę, używam jedynie w najbardziej mroźne dni zimy, zawsze po domu zasuwam w skarpetach, a jak już się cieplej zrobi, to nawet i skarpety idą w kąt. A jak się robi naprawdę ciepło, to i poza domem na bosaka latam, a to do skrzynki, a to śmieci wyrzucić, a to psa wystawić, a to pomidory podlać. Rozumiecie, nie? I pomimo iż podłogi w domu myte regularnie (hę, w miarę) to te stopy jakoś tak samoistnie się brudzą i oczyścić łatwo (przez pocieranie o czystą podłogę) się nie dają.
No i potem te okrzyki w sypialni. Że mam natychmiast pod prysznic, kopytka szorować :) No to mamy lato, panie sierżancie !
Dodam jeszcze tylko, że samotność długoweekendowa wpływa dobrze na czytelnictwo. Przewracam się z brzucha na plecy, zmieniam pokoje, popijam kawę i chardonnay czytając dwie książki na raz , w przerwach oglądając Midsomer Murders. A jak mi się już to wszystko znudzi, biegam po trawie. Na bosaka ;)


sobota, 24 maja 2014

Sasza Hady - Trup z Nottingham

Zazwyczaj mam problem kiedy polscy pisarze udają zagranicznych, tzn. kiedy zarówno bohaterowie jak i miejsce akcji z Polską nie mają nic wspólnego. Taka chimeryczna jestem . Powodów brak.
U Saszy Hady nie razi mnie to wcale, wręcz przeciwnie, niejako przyciąga. Trup z Nottingham, jej druga książka z cyklu o detektywie Bendelin, napisana jest tak, jakby wyszła spod pióra flegmatycznego brytyjczyka. Akcja dzieje się w tytułowym mieście, w agencji wydawniczej. Jest trup, potem drugi, potem jeszcze jeden, są sceny przyprawiające o przyspieszone bicie serca, ale całość opowiadania snuje się nieśpiesznie, niejako mgliście, flegmatycznie właśnie. Napięcie może siegać zenitu, ale kiedy przychodzi five o'clock to i tak mamy wstrzymanie akcji , herbatkę, czas na relaks i złapanie oddechu. I nie odbierzcie mnie źle - to wcale nie czyni książki mniej interesującą, wręcz przeciwnie, nadaje jej pewnej autentyczności, sprowadza nas na ziemię, przypomina gdzie jesteśmy. Trupa czyta się lekko, przywołuje on w pamięci stare, dobre opowiadania Agaty Christie. Nie znam życiorysu Saszy Hady (aka Aleksandra Motyka), nie wiem czy część swojego życia spędziła na Wyspach, ale klimat miejsca i ludzi oddaje bardzo , bardzo dobrze.
Polecam do letniego czytania. Nic tak nie relaksuje jak dobry kryminał.



wtorek, 13 maja 2014

Sałatka 30 sekundowa

Potrzeba matką wynalazku, to prawda. Zmęczona nieustannym myciem, ciachaniem i ogólnym dbaniem o to, żeby lodówka pełna była warzyw wszelakich do tego ciachania właśnie, wykonałam kilka dni temu typową sałatkę leniwca. Tak mi posmakowała, że już od kilku dni zajadam się nią kiedy przychodzi mi ochota na małe conieco, a ponieważ robi się ją w sekundy, nawet szybciej niż kanapkę, jem ją niemal na okrągło. Tajemnica szybkości wykonania tego dania polega na tym, że wszystkie (raptem trzy) składniki mam cały czas gotowe pod ręką :)

1. Mix organicznych, młodych, mytych już sałat.
2. Ser Feta
3. Kapary

Voila, oto i sałatka 30 sekundowa !


Do miseczki sałaty dodaję niewielką ilość pokruszonej fety, z 10 kaparów, całość skrapiam odrobiną oliwy z oliwek i gotowe ! Feta jest słona, także soli nie używam, kapary  kwaskowe, także zastępują tutaj ocet balsamiczny czy sok z cytryny, oliwa wspaniale łączy wszystkie składniki. Naprawdę pyszne!

Jeśli macie przepisy na równie proste i super szybkie do wykonania sałatki, dzielcie się proszę...

niedziela, 11 maja 2014

Blue Jasmine

Lubię Woody Allena. Blue Jasmine konwencją przypomina większość jego filmów. Przerysowany, przegadany, świetny na teatralne deski. To film chyba raczej dla kobiet, zresztą nie wiem, bo oglądałam go sama, także ewentualnych zachwytów czy pojękiwań od osobników płci przeciwnej zabrakło. Chociaż ciekawe co by powiedział K, bo on Allena też bardzo lubi.


Nie będę opowiadała fabuły, zobaczcie kawałek a będziecie wiedzieć o czym to.

Piszę po to, żeby powiedzieć iż kreacja stworzona przez Cate Blanchett naprawdę rewelacyjna, naprawdę oskarowa. Moim ulubionym filmem z Cate pozostaje Aviator, ale tam przecież też wygrała sobie Oskara !
Polecam...