poniedziałek, 14 października 2013

Moje Siedlce (1)

Przez niesamowite zrządzenie losu i przyjaźń wirtualną przeżyłam tydzień temu nie lada przygodę. Byłam uczestnikiem tegorocznego Festiwalu Literatury Kobiecej Pióro i Pazur . Ale po kolei...

Wiele, wiele miesięcy temu Kasia zaproponowała mi uczestnictwo w Piórze i Pazurze. Na prośbę Marioli Zaczyńskiej Kasia starała się zebrać panel  blogerek zamieszkałych poza Polską, abyśmy z odległości i dystansu oceniły polską literaturę kobiecą nadesłaną na festiwal, przyznały wyróżnienia i główną naszą nagrodę. Pomysł z pozoru fantastyczny, wymagał jednak przeczytania kopy książek o tematyce babskiej (czytaj popularnej), przebrnięcia przez gąszcz często niezwykle do siebie podobnej literatury, nie utonięcia w morzu książek miernych leczy wyłowienia z nich perełek. Zgodziłam się dosyć szybko, nie zdając sobie sprawy z tego, że za kilka miesięcy, przy rosnącej kupce konkursowych książek wciąż do przeczytania, będę miała do całego przedsięwzięcia mieszane uczucia ;) Ale powiedziało się A, trzeba powiedzieć B i dotrwać do Z. Zaczęłam czytać w marcu, jeszcze przed ogłoszeniem ostatecznej listy zaakceptowanych do festiwalu książek. K był akurat służbowo w Polsce, zakupił na moją prośbę kilkanaście pozycji i ...poszły konie po betonie. Zdobywałam książki przeróżnie: a to ktoś podesłał lub przywiózł mi pozycje papierowe , a to kupowałam lub wymieniałam się z dziewczynami ebukami. No właśnie , te dziewczyny ! Było nas w panelu pięć zapalonych czytelniczek: wspomniana Kasia, AgnieszkaBeata, jeszcze jedna Kasia no i ja .
Pięć silnych, wspaniałych i zawziętych ! A co najważniejsze czytających polskie książki pomimo wielu lat życia poza Polską.
Po miesiącach lektury, dyskusji i argumentowania wytypowałyśmy pięć tytułów do nagrody blogerek polonijnych:
"Wilczyce" Anety Borowiec
"Wytwórnia wód gazowanych" Doroty Combrzyńskiej-Nogala
"Starsza pani wnika" Anny Fryczkowskiej
"Podróż do miasta świateł, Róża z Wolskich" Małgorzaty Gutowskiej Adamczyk
"Ofiara Polikseny" Marty Guzowskiej

Nadszedł październik. Znalazłam się w Polsce, podniecona pierwszą w życiu wyprawą do Siedlec i na południowe Podlasie. Jechałyśmy z Kasią z Warszawy, przez Anin pełen Swidermajerów, przez zapchany Mińsk Mazowiecki, bo się zgapiłam i nie wjechalam na obwodnicę, przez słoneczną, jesienną, wschodnią Polskę. Gadałyśmy jak najęte, było to przecież nasze pierwsze spotkanie w "realu" :)
Siedlce powitały nas słoneczną , rzeźką pogodą. Festiwalowe zajęcia nie potrzebowały mnie aż do wieczora, udałam się zatem na zwiedzanie bliższej i dalszej okolicy. W tym czasie do miasta zjeżdżały pisarki i zaproszeni goście. W okolicznych bibliotekach odbywały się spotkania, więzienie szykowało się na jutrzejszą wizytę pisarek, w "Januszu" dogorywała winda, coby dnia następnego zejść śmiercią naturalną, a Mariola, jak się okazało super kobieta do wszystkiego , czuwała w pocie czoła nad tzw. całością .
Miasto powoli oplatała iluzyjna atmosfera literackiego festiwalu...