sobota, 6 lipca 2013

Wilczyce - Aneta Borowiec

Czytam ostatnio bardzo dużo książek polskich autorek. Muszę wreszcie zacząć coś o nich pisać, bo powoli zaczyna mi się to wszystko zlewać w jedną wielką górę miłości, histori rodzinnych, nieprawdopodobnych przypadków, potajemnych zabójstw itd.
Dzisiaj skończyłam "Wilczyce" Anety Borowiec. Czytałam na czytniku, do którego dopiero się przyzwyczajam. Lubię, ale chyba papier jednak bardziej. Nieważne - stwierdziłam, że wspomnę bo może ma to jakieś znaczenie.
Zajęło mi trochę czasu zanim zorientowałam się, że tytułowe wilczyce to nie tylko kobiety przedstawione w pierwszych rozdziałach, ale że Wilczyce to również nazwa miejscowości, gdzie dzieje się większość akcji. No cóż, już w podstawówce wołali na mnie ślepa ;), ale fajna gra słów, zmyliła mnie...
Czyta sie lekko tą sprawnie napisaną książkę. Początek myli, bo tak naprawdę o czym ona jest dowiadujemy się mniej więcej w połowie. Sprawny opis domu dziadków przeniósł mnie na dalekie Mazowsze, pod chatę mojej babci, do jej ogrodu, jej warzywniaka. Za to dziękuję autorce.
Zgodnie ze swoim zwyczajem nie będe przedstawiała Wam tutaj dokładnej fabuły. W skrócie zatem:  Natalka ma spięcie z facetem, którego kocha; wyjeżdża na wieś do domu dziadków , który zna bardzo dobrze, a przynajmniej tak jej się wydaje. Ale okazuje się, że właśnie w czasie tego pobytu pozna tajemnice swojej znienawidzonej, zimnej matki. To tyle w sprawie opisu.
Czyta się lekko i szybko. Dobra na letnie popołudnia. ale uważajcie, bo może wywlec z Was te długo zapomniane, głęboko schowane tajemnice rodzinne. Każda rodzina ma jakieś. Moja też, i w podobnych okolicznościach je odkryłam.
Polecam. Zdecydowanie  na lekturę w te dni kiedy człowiek chce odpocząć od wszystkiego, jest wkurzony na świat, kiedy musicie zyskać perspektywę.
No i co, już zaczynacie zaglądać na strychy domostw rodziców ? ;) Ja sekret rodzinny znalazłam w srebrnej papierośnicy schowanej w serwentce salonu...ale o tym to będzie innym razem...
n

2 komentarze:

  1. Mnie też zwiodła ta książka. Początkowo zdawała się kolejną sztampową historyjką (już nie wiem, ile niemal identycznych powieści napisanych wg schematu: ona nieszczęśliwa, jedzie w rodzinne strony, przypadkiem napotyka rodzinne tajemnice i miłość, ostatnio przeczytałam. Druga połowa książki zdecydowanie łamie ten schemat i robi się nieźle.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy pani Borowiec napisała coś jeszcze?

    OdpowiedzUsuń