niedziela, 30 września 2012

Android

Mam nowy telefon. Kocham go jak na razie miłością odwzajemnioną.
Piszę te słowa słuchając Jedynki - cały pokój jest nią wypełniony. Jest super!
Teraz tylko muszę się go nauczyć...

wtorek, 25 września 2012

Szukam blogujących Polek w USA

Takich co to blogują o gotowaniu. Odezwijcie się proszę, podajcie namiary na swoje blogi.
Staram się szukać za pomocą wyszukiwarek, ale coś słabo mi to idzie.
Może ktoś z innych stron świata wie i poda mi link? Będę wdzięczna.

poniedziałek, 24 września 2012

Versatile Blogger Award

Od Kasi, co to do niej linkowałam w poprzednim poście, dostałam wyróżnienie Versatile Blogger Award.

Wielkie dzięki Kasiu, chyba ta moja wszechstronność polega na tym, że czasami piszę a czasami milczę ;)

Po przyjęciu wyróżnienia mam napisać o sobie 10 rzeczy, których jeszcze nie wiecie i przekazać wyróżnienie do następnych 10 blogów.
No to do zabawy!
Oto 10 rzeczy których (może jeszcze) o mnie nie wiecie. Kolejność absolutnie przypadkowa!

1. Nienawidzę słodkiej kawy. Do tego stopnia, że jak słodka to nie przełknę.
2. Mieszkam poza Polską o wiele dłużej niż mieszkałam w Polsce.
3. Uwielbiam spacery w deszczu. Ogólnie lubię jak pada, może dlatego że tutaj pada nieczęsto.
4. Bardzo łatwo uzależniam się od seriali, i to wcale nie koniecznie dobrych. Jak już jakiś zacznę to wpadam w "ciąg", z którego wyłażę dopiero jak wszystko co dostępne obejrzę. Ze straszliwym kacem.
5. Lubię jeżdzić w długie, samochodowe podróże z K.
6. Bardzo lubię tzw. dinner parties, lubię kiedy wszyscy siedzimy przy stole, jemy pyszne jedzenie i gadamy, wszyscy ze wszystkimi. Uwielbiam! Nie za bardzo natomiast lubię tzw. "imprezy chodzone".
7. Lubię jesień, za dluższe wieczory, za wilgoć którą tak fajnie rozprasza się ogniem w kominku, za ciepłe ale już nie gorące dni.
8. Uwielbiam, wprost uwielbiam nosić kalosze.
9. Lubię dekorować. Głownie mój dom. Lubię styl eklektyczny, ciemne drewno, ciemne ściany, srebro, świece, miękkie fotele, kolorowe poduszki, świeże kwiaty.
10. Nie lubię wykorzystywaczy.

A teraz blogi, które nominuję. I rozumiem jedncześnie, że nie każdy będzie się w to bawił. Ale zapraszam!

1. Sekrecje i Niedyskrety - za bardzo plastyczny opis procesu gotowania
2. Dom w Toskanii - za odwagę
3. Nifka - za szczerość
4. Lepszy Smak - za smak właśnie
5. O sztuce - za naukę
6. Pookcook - za męskie spojrzenie na gotowanie
7. Prowincja w Globalnej Wiosce - za wspaniałe obiady tematyczne
8. Iva - za blog prowadzony inaczej
9.Zasiedzisko - za tytuł bloga
10. Czarna Rzepa - za tematykę bloga

wtorek, 18 września 2012

Oczami Miłoszewskiego czyli oczami mężczyzny

Gdyby nie pewna Kasia zamieszkująca w Irlandii nigdy bym nie wpadła na trop Zygmunta Miłoszewskiego. Bo kryminałów w polskich księgarniach nie wypatruję i do tej pory naprawdę niewiele ich przeczytałam. Inaczej sprawa ma się jeśli chodzi o kryminały pisane po angielsku - tutaj znawcą może nie jestem, ale zarówno Agatę Christie czy Artura Conan Doyle podczytywałam a ostatnio nawet i trylogię Millenium zaliczyłam (chociaż to oczywiście tłumaczenie).
Kaśka bardzo zachwalała, to spróbowałam, kupując od razu dwie dostępne przygody prokuratora Szackiego. Na pierwszy ogień poszło "Uwikłanie" i...wpadłam jak przysłowiowa śliwka w kompot.
Absolutnie fantastyczne czytadło, wciągające, trzymające w napięciu i chroniące tajemnicy kto zabił do samego końca. Fakt, że akcja toczy się w mojej rodzinnej Warszawie sprawił, iż dobrze znałam obiekty i miejsce, ulice i kawiarnie mogłam sobie wyobrazić, cała atmosfera powieści była mi przez to jakoś bliższa.  Miłoszewski bardzo sprytnie prowadzi akcję, zapędzając nas raz po raz w ślepe zaułki, odsłaniając powoli rąbki tajemnicy ale my i tak rozwiązania się nie domyślamy aż do samego końca. Ale nie to w tej książce podobało mi się najbardziej. Co urzekło mnie niesamowicie to bardzo wyraźnie opisane męskie spojrzenie na świat, na rzeczywistość. Męskie określenie zmęczenia, miłości, porządania, znudzenia, podirytowania, zaciekawienia, głodu. On to tak potrafił napisać, że pomimo iż wiele z tych odczuć (lub może nawet wszystkie) były mi zupełnie obce, czułam się jak rasowy mężczyzna i jego oczyma rejestrowałam świat. Zupełnie mi dotąd nieznane, fantastyczne odczucie.
Dlatego  nie mogę pogodzić się z faktem, że w wersji filmowej tak bardzo książkę zmieniono i o ile jeszcze mogę wybaczyć podmienienie Warszawy na Kraków, o tyle uczynienie z Szackiego Szackiej wydaje mi się zbrodnią dla tego fantastycznego dzieła.

"Ziarno prawdy", część druga zamierzonej trylogii o prokuratorze, dzieje się w Sandomierzu. Ten to już niestety znam tylko z filmu o dzielnym księdzu tropiącym zagadki kryminalne, ale Miłoszewski znowu opisuje wszystko tak bardzo plastycznie, realnie, że nie miałam problemu poczuć się ponownie "na miejscu". Nie będę zdradzała dlaczego Sandomierz, poczytajcie sami. I znowu tutaj spotykamy tak umiejętnie opisane odczuwanie mężczyzny, że aż gęsia skórka na karku się pojawia. W "Ziarnie prawdy" Miłoszewski rozprawia się też niejako z pewnym absurdalnym, polskim zabobonem, i chwała mu za to, że tak otwarcie i bezlitośnie potrafi o tym mówić.
Część trzecia ma nas ponoć przenieść do Olsztyna. Nie mam pojęcia kiedy się ukaże, ale czekam z niecierpliwością.

Skoro tak bardzo spodobały mi się kryminały Zygmunta Miłoszewskiego, postanowiłam sięgnąć po jego bodajże debiut literacki, powieść grozy "Domofon". Znowu mnie wciągnęło, do tego stopnia, że zło o którym w tym tomie dużo, wylazło ze mnie w postaci niekontrolowanego wybuchu na bogu ducha winnego Starszego. Nie wiem, czy to dobra reklama tej książki ;) Rzecz ponownie dzieje się w W-wie, na Bródnie,  niby współcześnie ale przeplatają się też wątki sprzed lat. I znowu tak umiejętnie napisane, że pewnych rzeczy nie domyślałam się wcale, mimo iż wszystko miałam niby wyłożone i pokazane. Polecam.




wtorek, 11 września 2012

On

Wraca późno w nocy (ja ciągle w kuchni czekam z obiadem) i od razu oznajmia, że jutro musi wyjechać jeszcze przed świtem, bo inaczej nie zdąży na cośtam. Zrzuca z siebie garnitur, historycznie wydłużony nos zagłebia w krocze spodni spoglądając zarazem na mnie z przestrachem. Czy to sie da wyprać do jutra? Nie, odpowiadam stanowczo, do tego potrzebna jest pralnia chemiczna. No cóż, poddaje się, oddając mi jedynie do błyskawicznego prania koszulę i skarpetki. Tak jakby biedak miał jedynie po parze.
Także siedzę teraz i czekam, aż pralko-suszarka wypluje z siebie gotowe dzieło. Godne tego aby je Starszy jutro znowu na grzbiet, tudzież stopy, założył.

niedziela, 9 września 2012

Back to School Barbecue (sauce)

Co roku na przełomie sierpnia i września organizujemy dużą imprezę ogrodową pod hasłem końca wakacji/powrotu dzieciaków do szkoły. Co roku jest tyle luda, że tracę kontrolę. Niby staram się przygotować co mogę zawczasu, nie jest to wymyślny obiad z wieloma przystawkami tylko mięsno/warzywny grill z dużą ilością różnego rodzaju sałat, ale i tak cała impreza zaczyna mi się po jakiejś godzinie wymykać...
W tym roku było nas 46 osób.
Porankiem udałam się na lokalny bazarek celem zakupu najświeższych warzyw i owoców. Mięsa pokrojone, marynowały się w oleju i przyprawach już od piątkowego wieczoru, wina leżakowały w piwniczce, piwa chłodziły się w lodówce. K latał naokoło domu z kosiarką przygotowując dywan pod libacyjne stoły. Stołów zresztą potrzebowałam tak dużo, że znowu musieliśmy pożyczać. Krzesełka tak samo. Obrusów mam bez liku, ale trzeba je przecież przeciągnąć żelazkiem. No i jeszcze kwiaty na stoły, jeszcze świece i pochodnie do zapalenia po zachodzie słońca. Nie kończąca się lista zadań do wykonania przed szóstą. Bo na szóstą przychodzili goście.
Ostatni wyszli nad ranem. Zawsze niektórym jest u nas wyjątkowo miło i zasiadują się . Pochodnie rozstawione w lesie wraz z chórem cykad wprowadzały relaksujący nastrój, wino krążyło w krwioobiegu robiąc swoje, starsze dzieci pojechały "w miasto", kawa lała mi się strumieniami z expresu (znowu coś nie tak wsadziłam), zapomniałam podać lody i mrożonego arbuza. Powtórka za rok.

Tym razem przedstawiłam moim gościom trzy sosy do mięsa własnej produkcji. Tzatziki, sos czosnkowy i sos barbecue. I tym ostatnim chciałam się z Wami podzielić. Szybki, nietrudny, bez chemi i konserwantów.
Robiłam go już kilka razy, świetnie przechowuje się w lodówce.

1 i 1/2 szklanki ciemnego cukru
1 i 1/4 szklanki keczupu
1/2 szklanki czerwonego octu winnego
1/2 szklanki wody
1 łyżka sosu Worcestershire
2-3 łyżeczki musztardy gruboziarnistej
2 łyżeczki słodkiej papryki
1 i 1/2 łyżeczki gruboziarnistej soli
1 łyżeczka świeżo mielonego pieprzu

Wszystkie składniki dobrze wymieszać i gotować na małym ogniu przez 30 minut. Jeśli sos jest zbyt kwaśny, można go pod koniec gotowania dosłodzić. Ale pamiętajcie, że sos gorący jest o wiele bardziej kwaśny od zimnego.