wtorek, 13 grudnia 2011

Wyjazd na horyzoncie czyli jak się wyrobić

Wyjeżdżamy za 4 dni. Do tego czasu muszę: schudnąć, iść do fryzjera, pomalować paznokcie, kupić jakiś ciuch na ślub, kupić prezenty, kupić papier i kokardki do pakowania prezentów, sprzątnąć dom, wyprać wszystko co jest do wyprania, wyprasować co trzeba wyprasować, przytargać walizki z piwnicy i zacząć pakowanie - nie zapomnieć o wadze, bo przecież limity straszliwe porobili, przypilnować Młodszą coby zdjęcia na czas wywołała, odebrać szkła kontaktowe, wywalić co niepotrzebne z lodówki, przyjąć znajomych z Polski, zatrzymać pocztę, znaleźć polskie prawo jazdy, sprawdzić rezerwację przechowalni dla psa, wywieźć psa do tejże przechowalni, zanieść klucze do sąsiadów, wypisać i wysłać chociaż kilka kartek świątecznych, zapłacić rachunki, skończyć zamówienie w Merlinie, nie zapomnieć o szmince dla mamy (numer 834), znaleźć różowe rajstopy, dowiedzieć się gdzie na Mazowszu można uczestniczyć w kuligu (jeśli śnieg będzie), sterroryzować Starszego coby wszystkie niezbędne programy zainstalował w prezencie ślubnym, upiec i zjeść ten piernik, zatrzymać pocztę, wybrać gotówkę z banku, zadzwonić do mamy i powtórzyć po raz dziesiąty żeby absolutnie na lotnisko nie przyjeżdżała bo nie zmieścimy się wszyscy w wynajętym samochodzie + walizki, zadzwonić do bratowej i brata z życzeniami.....co jeszcze? Aha, iść do pracy!
Czeka mnie chyba kilka bezsennych nocy. O gotowaniu muszę zapomnieć, pojedziemy na pizzy i resztkach z zamrażalnika...czy tylko u mnie jest taki absolutny kociokwik przed rodzinnym wyjazdem?
Cieszę się bardzo...Boże Narodzenie w Polsce po 23 latach... Dla dzieciaków pierwsze w życiu!

1 komentarz:

  1. ojjj u mojej mamy też tak jest, te jej przygotowania do wyjazdu do Polski, dzwoni co najmniej po 3 razy dziennie czy czegoś nam potrzeba. Lista jej spraw do załatwienia przychodzi na mojego @ zaraz po 1 listopada...i wtedy zaczyna się ;-))). Ale wszyscy czekamy tu zwarci jak na zagraniczną delegację i gotowi jesteśmy nawet zamówić sztuczny śnieg tak się cieszymy jej szczęśliwym przyjazdem od domu. Po trzech dniach wybucha bomba....opada pył i nastaje nowy dzień. Warto....naprawdę warto.
    elw

    OdpowiedzUsuń