czwartek, 15 grudnia 2011

Radosnych Świąt Bożego Narodzenia


Już się nie mogę doczekać...


Nigdy choinki przed zamkiem nie widziałam...


Tak przystrojonego Nowego Światu też nie znam, chociaż przyznam, że ten śnieg na jezdni to ciągle całkiem dobrze pamiętam ;-)

środa, 14 grudnia 2011

Spóźniony prezent czyli tegoroczna nagroda bookera

Dotarła wreszcie, dzień później niż się spodziewaliśmy. Opóźniony prezent dla K z okazji 23 rocznicy pierwszego ślubu. Tegoroczna nagroda bookera, czyli The Man Booker Prize for Fiction - nagroda dla najlepszej książki w języku angielskim napisanej przez obywatela Wspólnoty Brytyjskiej.
Słyszałam o niej same niesamowite opinie - i to od ludzi książki, których naprawdę szanuję. Wszyscy zgodnie przyznają, że po raz pierwszy od wielu lat Booker trafił do książki, która naprawdę na nią zasługuje. Ponoć jest tak skonstruowana, że po skończeniu lektury ma się ochotę zacząć czytać ją raz jeszcze, aby zobaczyć, czy rzeczywiście? Czy czegoś nie przeoczyliśmy? Rzecz o pamięci, o jej wyrywkowości, o jej wybiórczości, jej niestałości. Mowa o najnowszej książce Juliana Barnes - The Sense of an Ending. Jedynie 165 stron. W sam raz  na lot z Huston do Paryża.

wtorek, 13 grudnia 2011

Debt przerywany praniem

Wiecie jak to jest, kiedy ma się na głowie tyle, że nie wiadomo od czego zacząć? Oczywiście robię wtedy dokładnie to, na co czasu wogóle nie mam. Także w ramach tego dziwnego działania (siła wyższa) obejrzalam dzisiaj Debt z Helen Mirren.
Trójka agentów Mosadu przeprowadza problematyczną akcję we Wschodnim Berlinie lat 60'tych. Konsekwencje decyzji podjętych wtedy ciągną się za bohaterami przez lata, kulminując trzydzieści lat później, kiedy to ukazuje się książka opisująca ich przeżycia.
Daję temu filmowi 3/5 , toczy się trochę za wolno choć trzyma w napięciu przez prawie dwie godziny. Ale nie jest tym czego się spodziewałam. Oczekiwałam inteligentnego dreszczowca, w zamian dostałam kryminał psychologiczny z bardzo rozbudowanym wątkiem moralnym.
Na swoje usprawiedliwienie dodam, że przerobiłam jednocześnie trzy pralki prania...

Moje prezenty czyli zakupy w Merlinie

Zaszalałam kilka dni temu poczynając internetowe zakupy książkowe. To jeszcze nie wszystko, ale zdecydowanie większość:


dla teściowej

dla mamy


dla szwagra

dla męża
dla Michasi

dla Marysi

dla drugiego szwagra

dla nowej szwagierki

dla mnie

dla mnie

dla mnie

dla mnie

dla mnie

dla mnie
dla mnie

dla mnie


dla wszystkich

Możecie spodziewać się w roku 2012 relacji czytelniczych z wielu powyższych książek...

A na drogę biorę to:


Film już na DVD a ja książki jeszcze nie czytałam.

Milych lektur na ten świąteczny czas wszystkim życzę !

Wyjazd na horyzoncie czyli jak się wyrobić

Wyjeżdżamy za 4 dni. Do tego czasu muszę: schudnąć, iść do fryzjera, pomalować paznokcie, kupić jakiś ciuch na ślub, kupić prezenty, kupić papier i kokardki do pakowania prezentów, sprzątnąć dom, wyprać wszystko co jest do wyprania, wyprasować co trzeba wyprasować, przytargać walizki z piwnicy i zacząć pakowanie - nie zapomnieć o wadze, bo przecież limity straszliwe porobili, przypilnować Młodszą coby zdjęcia na czas wywołała, odebrać szkła kontaktowe, wywalić co niepotrzebne z lodówki, przyjąć znajomych z Polski, zatrzymać pocztę, znaleźć polskie prawo jazdy, sprawdzić rezerwację przechowalni dla psa, wywieźć psa do tejże przechowalni, zanieść klucze do sąsiadów, wypisać i wysłać chociaż kilka kartek świątecznych, zapłacić rachunki, skończyć zamówienie w Merlinie, nie zapomnieć o szmince dla mamy (numer 834), znaleźć różowe rajstopy, dowiedzieć się gdzie na Mazowszu można uczestniczyć w kuligu (jeśli śnieg będzie), sterroryzować Starszego coby wszystkie niezbędne programy zainstalował w prezencie ślubnym, upiec i zjeść ten piernik, zatrzymać pocztę, wybrać gotówkę z banku, zadzwonić do mamy i powtórzyć po raz dziesiąty żeby absolutnie na lotnisko nie przyjeżdżała bo nie zmieścimy się wszyscy w wynajętym samochodzie + walizki, zadzwonić do bratowej i brata z życzeniami.....co jeszcze? Aha, iść do pracy!
Czeka mnie chyba kilka bezsennych nocy. O gotowaniu muszę zapomnieć, pojedziemy na pizzy i resztkach z zamrażalnika...czy tylko u mnie jest taki absolutny kociokwik przed rodzinnym wyjazdem?
Cieszę się bardzo...Boże Narodzenie w Polsce po 23 latach... Dla dzieciaków pierwsze w życiu!

piątek, 9 grudnia 2011

Brak czasu czyli jak szybko obrać czosnek

Uwielbiam czosnek. W ilościach przekraczających przyzwoitość czasami...
Szczególnie w takiej szybkiej potrawce, co to mnóstwo czosnku na oliwę, potem do tego brokuły i pyszne jedzonko mamy w chwil kilka.  Właśnie dowiedziałam się jak w kilka sekund obrać główkę czosnku. Też nie wierzyłam, że to możliwe...
Główkę czosnku traktujemy sprawnym , silnym i szybkim ruchem dłoni w stylu mistrzów karate, tak aby rozpadła się na poszczególne dzwonka. Wrzucamy dzwonka do metalowej miseczki, przykrywamy drugą metalową miseczką zamykając w ten sposob czosnek niejako w metalowej kuli i mocno trząchamy , pozwalając czosnkowi radośnie uderzać o ścianki metalowego naczynia przez kilka sekund. Voila - czosnek się obrał !

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Egzamin, czyli przekraczanie granicy

Zdawałam dzisiaj egazmin na obywatela.
Taka mała komedia amerykańska.
Pani egzaminator miała silniejszy akcent niż ja... z histori US się wykułam, także nie było silnych...
W sumie wszystko przypominało trochę przekraczanie granicy. Kapuściński kiedyś o tym świetnie napisał. Muszę poszukać tego tekstu...

sobota, 3 grudnia 2011

Halny czyli Wielki Wiatr

I jego żniwo:
kolega córki na OIOMIe w stanie krytycznym
zerwane dachówki z mojego domu
wielkie drzewo przed domem ścięte wiatrem niczym piłą
wybita szyba w samochodzie
brak prądu (tutaj akurat było całkiem fajnie).
Dziekuję Bogu/Opatrzności, że nie musieliśmy jechać do szpitala, nasze straty są jedynie materialne...

Na obiad była mrożona pizza pieczona w piekarniku zasilanym generatorem.
Wiatr z gór, który wieje często, dostał siły potwora. W porywach dochodził do 166 kilometrow na godzinę.