poniedziałek, 26 września 2011

Cukiernia pod Amorem

" Na hubertowiny u Radziewiczów czekało się w okolicy z niecierpliwością, lasy w dobrach ciecierskich obfitowały bowiem w zwierzynę i nie było roku, by polowanie na świętego Huberta ktoś mógł uznać za nieudane.(...) U Radziewiczów przygotowania trwały już co najmniej od tygodnia, tyle bowiem potrzebuje myśliwski bigos, by smakować, jak należy . W dniu polowania ruch we dworze zaczynał się przed świtem. Podnieceni goście, wśród śmiechów i wspominków z minionych lat, spożywali śniadanie, potem panowie siadali na przygotowane przez stajennych linijki, a panie nieco póżniej ruszały za nimi konno lub w powozach. Na ostatnim wozie jechał kucharz z ogromnym garem bigosu, bochnami świeżo upieczonego chleba, zastawą stołową, sztućcami, kieliszkami na wódkę i pucharami do wina oraz suchym drewnem na rozpałkę"

Małgorzata Gutowska-Adamczyk
"Cukiernia pod Amorem - Zajezierscy"

Niestety, 3 listopada na polowaniu nie bedę, ale po przeczytaniu tego fragmentu zamarzył mi się kulig!
Z ogniskiem, z bigosem, z kiełbaskami. Ma ktoś namiary na coś takiego na Mazowszu????


Kiążka lekka ale nie głupia, chociaż momentami czyta się ją niczym scenariusz. Wciąga. Po przeczytaniu pierwszych dwóch tomów z prawdziwą radością czekam na trzeci.

niedziela, 25 września 2011

Farmers Market


Sobotnie póżno letnie i jesienne poranki upływają nam pod znakiem bazarków. Uwielbiam....
Na bazarki okoliczna ludność, co to w ziemi lubi się grzebać, przytaszcza swoje tygodniowe plony. Jest w czym wybierać. Wszystko super swieże, zdrowe, bez chemii, wychodowane w przydomowych ogrodach i niewielkich gospodarstwach. Wczoraj nasze kosze pełne były bakłażanów, cukini, małych ogórków do szybkiego zakiszenia, jabłek, gruszek, słodkiej papryki, ostrych papryczek, pomidorów, buraków, winogron. Nad wszystkim królował pęczek jarmużu, zbierany poprzedniego wieczora przy swietle latarki, jak ze śmiechem wyjawiła mi właścicielka straganu. 
Od wczoraj wieczorem gotuje, aby wszystkie te bogactwa ziemi przerobic jak najszybciej. Buraczki juz starte i podsmażone, sicilian caponata juz prawie zjedzona, papryki nadziewane siedzą w piekarniku, na kuchni zupa toskańska czeka już tylko na zielone kleksy jarmużu, jabłka smażą sie w wielkim, żeliwnym garnku wydzielajac czarodziejskie wonie cynamonu - bedzie szarlotka!

SICILIAN CAPONATA

To rodzaj mieszanki warzywnej, podawanej zarówno na ciepło jak i na zimno. Jej podstawą jest bakłażan.
Po raz pierwszy zrobiłam ją jako dodatek do pieczonego łososia. Wspaniała również podawana jako zakąska na małych kawałeczkach bułki. Zdecydowanie bardziej smakuje mi na ciepło.

6 łyżek oliwy z oliwek
około 1/2 kg. baklażana, obranego i pokrojonego w grubą kostkę
1duża biała cebula, również potraktowana w grubą kostkę
2 ząbki czosnku
3 łodygi selera naciowego pokrojone w grube plastry 
2 małe pomidory, też w kostkę
1 łyżka cukru
1 łyżka octu winnego
1 łyżeczka soli (gruboziarnistej)
pieprz
15 małych oliwek pokrojonych na ćwiartki
1 łyżka kaparów
2 łyżki drobno pokrojonej świeżej bazylii
mozna dodać troszkę orzeszków piniowych (ja nie dodałam bo nie miałam)

Zanim przystąpimy do gotowania, pokrojonego w kostkę bakłazana mieszamy z jedna łyżka gruboziarnistej soli i wrzucamy na sitko, przykrywamy talerzykiem, obciążamy puszką (lub kubkiem z wodą) i czekamy około 30-60 minut. Ta operacja pozwoli nam pozbyć sie bakłażanowej goryczy.
Nastepnie podgrzewamy w żeliwnym garze 4 łyżki oliwy i podsmażamy na nim bakłażana aż do lekkigo zabrązowienia, około 5-10 minut. Wyjmujemy na talerzyk. Podgrzewamy pozostale 2 łyżki oliwy, dodajemy cebulę i smażymy mieszając aż szklista i złotawa, 6-8 minut. Dodajemy zmiażdżony czosnek, podsmażamy aż nozdrza nasze złapią jego boski zapach, około 30 sekund. Dodajemy seler i gotujemy, mieszając niezbyt często aż zmięknie, około 5-7 minut. Dodajemy pomidory, podsmażamy mieszając, około 2 minut. Dodajemy podsmażony bakłażan, mieszamy dokladnie , dodajemy cukier,znowu dokładnie mieszamy cały czas utrzymujac w garnku proces gotowania Po około 30 sekundach dodajemy ocet winny, sól i pieprz - wszystko do smaku. Mieszamy dokładnie i zestawiamy garnek z ognia. Dodajemy drobno pokrojoną bazylie, najlepiej świeżo zerwaną tuż przed podaniem.
Naprawde pycha, wczoraj zjedliśmy nieprzyzwoita wrecz ilość tego przysmaku ze swieżutką bułką. Jeżeli potraficie pokonać łakomstwo - caponata jest jeszcze lepsza dnia następnego, po przenocowaniu sie w lodówce. Smaczki się pożenią i jest prawdziwy przysłowiowy miód w gębie. Naprawdę nie przesadzam...